Piraci z Karaibów
Tegoroczne „otrzęsiny” uczniów klasy pierwszej LO, urządzone przez klasę „Expiria”, odbyły się w stylu pirackim. Była zdemoralizowana załoga pirackiego statku, sztorm na morzu, śpiewano szanty, a na koniec uzupełniono załogę o rozbitków, którzy, w zamian za ratunek, musieli wykonać typowe żeglarskie zadania: nadmuchiwanie kół ratunkowych, zszywanie żagla, wreszcie szorowanie pokładu.
Oto relacja z tego wydarzenia autorstwa Oli Skoczylas.
Klątwa Czarnej Perły
Jesienny poranek w szkole, właśnie zadzwonił dzwonek. Idę korytarzem do klasy, zaraz przyjdzie nauczyciel. Po drodze mijam drugoklasistów. W chwili, kiedy przechodzę, pojawia się na ich twarzach wielki uśmiech. O co im może chodzić? „Po otrzęsinach przez tydzień nie będziecie się pokazywać w szkole!” mówi rozbawiona Iza. Czuję, że ogarnia mnie paniczny strach - oczy robią mi się coraz większe, a twarz coraz bledsza. Mimo to staram się robić dobrą minę do złej gry. Próbuję ze wszystkich sił napiąć mięśnie twarzy, by wydobyć choć lekki uśmiech. W końcu udaje mi się, ale sądząc po reakcjach kolegów, wygląda to raczej jak grymas. Nareszcie dotarłam do klasy. Zaczyna się lekcja matematyki. Jednak tym razem nie interesuje mnie niezwykłość równań kwadratowych, a wizja przyszłego koszmaru. Mój strach jest najzupełniej uzasadniony - pamiętam jeszcze wyczyny mojej klasy gimnazjalnej, podczas pasowania pierwszaków. Wyraźnie widzę strach Kuby, który wkłada nogi do miski z „cementem”, to jest wody z mąką. Wtedy mnie to bawiło, dzisiaj zastanawiam się, jak mogłam być tak nieczuła i bezwzględna.
Skrzynia umarlaka
Czwartek, 24 listopada, godzina 17.45. Mama podwozi mnie pod szkołę. Wysiadając słyszę „Powodzenia!”. Przyda mi się ono na pewno. Zostaję sama na parkingu. Wokoło ciemno i cicho. Z przerażeniem zauważam, że nie wiem, dokąd mam iść - do szkoły czy do Domu Parafialnego. Mam ochotę usiąść na środku drogi i wybuchnąć głośnym płaczem. W tym momencie podjeżdża jeszcze jeden samochód. Wsiada z niego nasza wychowawczyni. Nigdy nie czułam takiej radości na widok jakiegokolwiek nauczyciela. Ostatecznie kierujemy się do „parafiaka”. Przed wejściem zatrzymuje nas Marcelina i każe nam czekać. Po chwili zbiera się coraz większa grupka uczniów. Wszyscy w strojach rozbitków, za których kazano nam się przebrać. Zaczynam się coraz bardziej denerwować. Podczas przedstawienia mam zagrać na gitarze. Będzie to moje pierwsze publiczne wystąpienie. A jak pomylę akordy?! Stres jest tak silny, że zastanawiam się czy nie wystąpiły już u mnie objawy ataku serca. Moje przemyślenia przerywa odgłos otwieranych drzwi. Możemy już wejść.
Na krańcu świata
Piotrek zaczyna już stroić gitarę, a ja wraz z dziewczynami udaję się do łazienki. Nigdy nie widziałam węższego korytarza, w dodatku panują tu egipskie ciemności. Nagle słyszę przeraźliwy pisk. Serce podchodzi mi do gardła. Uff, to tylko drugoklasistki krzyczą, żebyśmy nie wchodziły. Czemu nie możemy ich zobaczyć? Strach powtórnie zagląda mi w oczy. Jednak pokornie słuchamy polecenia i schodzimy do sali. Widzę krzesła ułożone w półokrąg, a przed nimi materac. I jeszcze jeden, leżący pod samą sceną. Chyba nie każą nam robić fikołków albo skakać ze sceny? Nauczyciele zajmują miejsca na krzesłach, my umiejscawiamy się na materacu. Kurtyna jest zasłonięta, pomieszczenie wypełniają dźwięki muzyki. Highway to hell. Nic nie może brzmieć bardziej ironicznie. Podchodzi do nas Magda i zaczyna rozdawać nam naklejki z numerkami, które przyklejamy do ubrań. Na szczęście nie będę musiała występować sama. Po chwili piosenka cichnie. Zaczyna się rzeź niewiniątek.
Na nieznanych wodach
Kurtyna rozsuwa się i naszym oczom ukazuje się wprost fenomenalna scenografia i świetne stroje aktorów. Czuję się, jakbym naprawdę była na statku. Rozpoczyna się przedstawienie. Po chwili okazuje się, że kapitan tegoż statku jest niezadowolony ze swojej załogi, dlatego czuje ogromną radość, dostrzegając na bezludnej wyspie rozbitków, których chętnie przyjąłby na pokład. Jednak najpierw musi sprawdzić, czy się na to nadajemy. Rozpoczynają się zadania - jedna grupa musi zszyć prześcieradło (tzn. dziurawy żagiel), druga napompować koła ratunkowe, a kolejna umyć pokład. Nagle słyszę numer mojej grupy. Widzę strach i niepewność na twarzach koleżanek. Naszym zadaniem jest jak najszybciej wyzwolić się z więzów. Agnieszka przywiązuje mnie, Marcelinę i Kasię. Jednak już pierwsza próba kończy się sukcesem. Niestety najgorsze przede mną. Kolejnym zadaniem jest wypicie zupy pirackiej. Judyta czyta jej sposób przyrządzenia. „Zniechęcający” to najłagodniejsze słowo, które go określa. Ostatecznie jednak każdy wypija łyk „przysmaku”. Jeszcze tylko piosenka i będzie po wszystkim. Biorę gitarę do ręki i zaczynam grać znaną szantę. Nawet nie jest tak źle, tym bardziej, że udało mi się schować za kolegami. Po zagraniu ostatniego akordu czuję, że kamień spadł mi z serca. Wystąpienie Exprii było niesamowite. Teraz pozostaje nam bawić się na dyskotece.