Piękna i zaskakująca
Zwyczajnie zacząłbym, że wyjechaliśmy 2 października o świcie, ale zacznę inaczej, od końca, po prostu nie chcieliśmy wracać.
Zwłaszcza, gdy uświadomiliśmy sobie, że przekraczając dla przyjemności bramę Uniwersytetu Warszawskiego, być może przekroczymy ją w nieodległej przyszłości jako studenci. Warszawa zrobiła na nas wielkie wrażenie.
Niektórzy powiedzą: „miasto jak miasto", ale jednak ma coś w sobie. Wiadomo, żyje się inaczej. Pośpiech i gonitwa za pieniądzem, nieustający ruch na ulicach, niezliczone atrakcje. Z lewej żołnierze podążający w stronę grobu Nieznanego Żołnierza, na prawo trzy stacje telewizyjne i tłum ludzi próbujący wejść w kadr i pomachać do kamery, dochodzący dźwięk syren radiowozów policyjnych, eskortujących zagranicznych gości, salon Ferrari i blask samochodów przebijający szklane witryny, a w tle kobieta polerująca karoserię jednego z wozów, i wszyscy jednym głosem: „Ja też chcę mieć taką pracę".
Teatr Roma i „Deszczowa Piosenka" przebiły wszystko. Taniec na scenie w deszczu, w pięknych strojach wzorowanych na lata dwudzieste, stepowanie ponad dwudziestu tancerzy równocześnie, cięty dowcip i świetna gra aktorska, połączona z tańcem i przeplatana piosenkami jak „dzień dobry, dzień dobry, kłopoty idą w cień..." – to wszystko nie do opisania. I jeszcze spotkanie pani Magdaleny Zawadzkiej we foyer.
Wieczorny spacer po stolicy oświetlonej przez różnorakie kolorowe szyldy i światła, odbijające się od murów takich budowli jak Pałac Prezydencki czy Zamek Królewski, falujące biało-czerwone światła na Stadionie Narodowym, przysłoniętym przez Most Świętokrzyski. W pewnym momencie słyszymy muzykę i czujemy się jak na koncercie, a to tylko masowa impreza setek fanów jazdy na rolkach, podążających w zwartej kolumnie po ulicach. Warszawa na pewno jest zaskakująca, a czy również piękna, to zostanie kwestią sporną. Mnie osobiście bardzo się podoba, może dlatego, że tam nie mieszkam.